wtorek, 3 stycznia 2012

Rozdziałh VI: Nowa droga

Przepraszam. Nawaliłam, notki nie było od... dawna. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie chciało mi się pisać, zwyczajnie. Ale to nie usprawiedliwienie. Naprawdę, wybaczcie. Mamy Nowy Rok i moje postanowienie: będę dodawać notki systematycznie! A przynajmniej będę się starać.
Jeśli chodzi o Durante Vita, to blog nadal pozostaje zawieszony, ale już niedługo. Gwiazdka jest obecnie pisana, także niedługo powinny się i tam pojawiać notki. 

Dodałam zakładkę z bogami. Nie ma jeszcze wszystkich, ale puki co w opowieści występuje głównie Aidon, więc pozostali na razie nie są ważni.
Mapa świata skończona. Rysunki Nirvina, Dara i innych zwierzaków również. Pojawią się w najbliższych dniach ^^
I na koniec: SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!! :* :* :* :*

Notka z dedykacją dla Ayś, która sprawdza to moje "cudo" xD
  ***
          Eshan wszedł do komnaty zajmowanej przez Videna.
- Niedługo świt – zaczął. – Mogę iść po nich sam. Amarin nadal jest osłabiony, nie powinien narażać się na kolejne starcie z Se’alami.
- Też tak uważam – przyznał Mag. – Ale nie wiem, jak wytłumaczyć to temu upartemu elfowi. Nic do niego nie dociera.
- W dodatku Cień już wyjechał.
- Agoan ma swoje obowiązki – powiedział,  z nikłym uśmiechem obserwując reakcję swojego ucznia.
- Tak – odpowiedział automatycznie, nim zaskoczony, spytał: - Agoan?! To był Agoan?!
Eshan stał jak wmurowany, wpatrując się w mistrza. Rozmawiał z dowódcą Cieni! Nawet się z nim kłócił!
- Jestem pewien, że jeszcze nie raz go spotkasz – zapewnił Viden. – Idźcie już.
Chłopakowi jeszcze krótką chwilę zajęło otrząśnięcie się z szoku.
- Tak, mistrzu.
***
Na zewnątrz panowała ciemność, gdy Iastin cichutko zamykał drzwi. Przeszedł przez ganek, starannie omijając skrzypiące deski. Był podekscytowany, ale odczuwał też strach i smutek. Ostatni raz spojrzał na swój dom.
- Żegnajcie – szepnął.
Odwrócił się i pobiegł w dół zbocza. Już się nie obejrzał. Czuł, że wtedy spłynęłyby niechciane łzy.
            Joanna stała przy oknie, z ukrycia obserwując podopiecznego. W dłoniach trzymała małą karteczkę z krótką informacją:

Przepraszam, babciu, muszę wyjechać.
                                                         Iastin

- Nie, to ja przepraszam, Iastin – szepnęła.
 ***
            Kiedy Iastin dotarł w umówione miejsce, zastał tam trzy osoby. Dwóch chłopaków rozmawiało przyciszonymi głosami, a w pewnej odległości od nich stała Issmira, wpatrzona w wioskę.
- Jednak idziesz – stwierdził z szerokim uśmiechem.
- Miałam cię zostawić samego z Corem? – obrzuciła szatyna nieufnym spojrzeniem. – Mowy nie ma.
- Bo pewnie bym ci go zjadł – zakpił Cor.
- Dajcie spokój – poprosił Yel. – Nie mam ochoty całą drogę wysłuchiwać waszych kłótni.
Zapadła cisza. Wszyscy z wyczekiwaniem wpatrywali się w ciemny las.
            Już po chwili usłyszeli rozmowę zbliżających się Magów.
- …Nic mi nie jest! – zapewniał Amarin. – Ile razy mam ci to powtarzać?
- A ile razy ja mam ci powtarzać, że zachowujesz się lekkomyślnie? – spytał spokojnie Eshan.
Elf miał już tego dość. Na temat jego własnego zdrowia sprzeczali się już od wczoraj. A chyba on sam najlepiej wie, jak się czuje.
            Dwa hariony wyłoniły się zza linii drzew, wioząc na swych grzbietach właścicieli.
- Witajcie. Nie miałem jeszcze okazji się przedstawić. Jestem Amarin, a to mój przyjaciel, Dar – wyjaśnił, głaszcząc długą szyję zwierzęcia.
W geście powitania Dar potrząsnął swoją rudą grzywą.
- Mnie i Nirvina już znacie. Cieszę się, że jesteście w komplecie – przyznał Eshan z przyjaznym uśmiechem i zapytał: - Gotowi do drogi?
- Tak - odpowiedzieli chłopcy.
Issmira wolała milczeć, stojąc za Iastinem. Dwa wielkie stwory nie wzbudzały zaufania. Smukłe ciała świadczyły o szybkości, a kły wiele mówiły o ich diecie.
~Urodzeni zabójcy - pomyślała.
Nawet, jeśli nie jadały ludzi, jak twierdził Mag, wolała nie ryzykować. Oba zwierzaki miały identyczną, jasnobrązową barwę sierści. Różnił je tylko kolor grzywy i oczu. Dar miał niebieskie oczy i rudą grzywę, zaś Nirwin złocistą, a tęczówki miodowe. Oba wydawały się psotnymi stworzeniami.
            Eshan z Amarinem zawrócili, robiąc między sobą miejsce dla wędrującej pieszo czwórki.
- Mam nadzieję, że nie macie choroby morskiej – zaczął Amarin. – Czeka nas co najmniej dobowa podróż statkiem, jeśli pogoda będzie sprzyjać.
- Nigdy nie pływałem, więc nie wiem – przyznał Yel. – Ale mam nadzieję, że nie mam.
- Ja też. Jeden pijany Elf na pokładzie nam wystarczy – stwierdził Eshan.
- Ja wcale nie chodzę jak pijany! – zaprzeczył Amarin.
- Masz rację. Zwisasz z burty, zanieczyszczając wody oceanów – poprawił.
- Więc nie mów, że chodzę jak pijak, jak nie chodzę.
Dar przekręcił łeb, spoglądając jednym okiem na pana.
~Nie?
- Nawet ty przeciwko mnie? – spytał z żalem Elf.
Zwierzę pokręciło głową.
~Masz rację, nie chodzisz.
Amarin poczochrał rude kosmyki.
~Ty się zataczasz! – stwierdził, choć jego pan oczywiście nie mógł zrozumieć, co chce powiedzieć.
Właściwie Amarin nie wiedział, czy Dar w ogóle rozumie, co do niego mówi. Równie dobrze mógł strzepywać kosmyk grzywy z oczu, a że akurat w tym momencie na niego spojrzał, mogło to być tylko zbiegiem okoliczności.
            Nirvin z niepokojem obserwował okolice. Dar spoglądał na czworonożnego kompana z zaciekawieniem. Mruknął przeciągle, zwracając na siebie uwagę. Odpowiedziało mu ciche warczenie.
- Rozmawiają ze sobą? – spytał z zaciekawieniem Yel.
- Być może – stwierdził Amarin. – Nirvin chyba czegoś szuka.
- Pewnie Se’ali – odpowiedział Eshan.
- Dar ich przecież nie widział. Zostawiłem go wtedy w grocie.
Harion z rudą grzywą wydał z siebie dźwięk przypominający miauczenie.
~Se’ale? Smaczne? – spojrzał na kolegę.
~Paskudne.
Obaj Magowie popatrzyli na swoje zwierzaki.
- Ciekawe, o czym dyskutują – powiedział Elf.
- Zapewne Nirwin opowiada o swoim spotkaniu z Se’alami.
Zwierzę odwróciło łeb, patrząc na chłopaka lewym okiem, mrużąc je groźnie. Dar szedł z jego prawej strony, więc nie mógł dostrzec niemej groźby.
- Radziłeś sobie świetnie – zapewnił Eshan.
Wolał nie dodawać, że ma na myśli chowanie się w krzakach. Był pewny, że akurat to Nirvin doskonale by zrozumiał. I nie byłby zachwycony.
Dar jeszcze przez chwilę obserwował futrzanego przyjaciela, nim znów spojrzał przed siebie. Skoro Se’ale są niesmaczne, nie ma po co ich szukać. Chociaż… Stworzenie zerknęło na jeńców. W końcu ludzie szli pomiędzy nimi, muszą więc być jeńcami. Otworzył pyszczek, wysuwając język zza ostrych zębów.
- Nie – powiedział Amarin. Doskonale znał to spojrzenie pupila. – Oni nie są obiadem.
Dar odwrócił pysk.
~ Skoro tak mówisz.
- Mówiłeś, że nie jedzą ludzi! – przypomniała Issmira oskarżycielskim tonem, patrząc na Eshana.
- Mówiłem, że im nie smakują – poprawił chłopak.
- A żeby wiedzieć, co jest niesmaczne, trzeba najpierw spróbować – dodał Elf.
- Czy ich imiona coś znaczą? – spytał Iastin, chcąc szybko zmienić temat.
- Tak – odpowiedział Eshan. – Dar z efickiego znaczy „istota”. Nie mogę pojąć, jak można stworzenie nazwać po prostu istotą.
- Oh, lepiej „istota” niż „dziękuję”! – odgryzł się Amarin.
- Nirvin nie znaczy „dziękuję”! To nic nie znaczy.
Zwierzak popatrzył na pana.
~ Nic nie znaczę, hę?
- „Nivin” znaczy dziękuję!
- A on jest Nirvin – podkreślił. – Przez „r”.
- Nivin, Nirvin, na to samo wychodzi!
- Jak mu dawałem imię, nie znałem elfickiego. Uczyłem się mowy aniołów i jego imię to zwykły zlepek liter.
~Zlepek liter? Nic nie znaczę? Nagrabiłeś sobie, człowieku.
- To trzeba było się uczyć!
Nirvin szedł przed siebie, mrucząc i powarkując pod nosem.
~Zlepek liter… Poczekaj, już ja ci znajdę imię… Obiad! – warknął, wysoko podnosząc łeb. Spojrzał na pana i prychnął, dodając:~Bardzo nieapetyczny.
Dar nieznacznie pokiwał głową. Eshan spoglądał to na jednego, to na drugiego zwierzaka.
- Co on mówi? – zwrócił się do hariona z rudą grzywą.
Stworzenie szybko odwróciło wzrok, jakby mówiąc:
~Nie mam pojęcia.
            Elf przyjrzał się przyjacielowi. Dumnie wyprostowany Mag z grzbietu swego wierzchowca ilustrował okolice. Ta pewność siebie zawsze mu imponowała. Nigdy żaden elf, człowiek czy anioł nie wyprowadził Eshana z równowagi. Wyjątek stanowili on z Liemem, ale łączyły ich zupełnie inne relacje. Czasem miał wrażenie, że przyjaciel zupełnie nie zwraca uwagi na ich docinki, a jedynie udaje obrażonego, żeby dać im tę nutkę satysfakcji. On sam nie umiał gniewać się na nich dłużej niż pięć minut, a kiedy Eshan powiedział, że nie odezwie się do nich przez tydzień, to przez tydzień się nie odezwał. Upór młodego maga poznali już wszyscy. Jeśli coś postanowił, zawsze osiągał cel. Nie jak Liem, dla którego nic poza sukcesem się nie liczyło i dążył do niego po trupach. Eshan wiedział, kiedy odpuścić i nie było sposobu, by go podpuścić. Groźby ani błagania nie były w stanie nic zdziałać. Kolejna cecha, która podobała mu się w Eshanie. A teraz zawdzięcza mu życie. Amarin nie był tchórzem czy słabeuszem, posiadał spory zapas mocy, choć nie tak duży, jak jego towarzysz, o czym boleśnie się kiedyś przekonał. Ale nie miał wątpliwości, tego pojedynku nie wygrałby sam.
- Eshan – zaczął, nieco zdenerwowany przeplatał między palcami rude kosmyki grzywy swojego hariona. – Uratowałeś mi życie – przyznał w końcu. – Dziękuję.
Odważył się spojrzeć w niebieskie oczy. Głębia ich koloru hipnotyzowała. Poczuł dreszcz przechodzący po jego ciele i szybko odwrócił twarz, teraz nieco zarumienioną.
Dar mruknął przeciągle, zwracają na siebie uwagę. Niebieskie tęczówki zwierzaka spotkały się z ciemniejszymi maga. Z wolna mrugnął powiekami, pochylając łeb. On również wyraził swą wdzięczność, po czym mniej przychylnie spojrzał na Elfa siedzącego na jego grzbiecie. 
~ Głupek.
- Nie ma za co – powiedział Eshan. – Postawicie mi kiedyś piwo.
- Przecież ty nie lubisz – przypomniał Amarin.
- Lubię, tylko nie zawsze mogę pić. Zwłaszcza z wami.
- Dlaczego? – zapytał zdziwiony.
- A kto by was potem zawlókł z powrotem, jeśli upiję się jak wy?
- Nikt ci nie każe, możesz nas zostawić.
- Mam was po prostu zostawić w jakimś rynsztoku?
- Jak miło, że się o nas martwisz – przyznał, choć żartobliwym tonem.
- O was? Nie, martwię się o nieszczęsnego człowieka, który mógłby się o was potknąć. Jeszcze byście biedaka spalili albo rozwalili nim jakiś budynek. Ty i Liem macie idiotyczne pomysły na trzeźwo, a co dopiero po pijaku.
- A ty oczywiście, jako wielki pan bohater, musisz bronić świat przed dwójką dzieciaków! Możesz nie przesadzać? Jesteśmy młodzi, wojna wojną, ale my też chcemy od czasu do czasu się pobawić jak normalni ludzie! Na co mamy czekać? Na koniec szkolenia, kiedy rzucą nas na linię frontu? Tam nie będziemy już mogli żartować i się bawić. Mam jedno życie i nie zmarnuję go na wieczną naukę i zgrywanie bohatera zawsze i wszędzie!
- Nie zabraniam wam się bawić, ale…
- Skończ już z tym „ale”!
- Nie skończę, bo zachowujesz się jak rozpieszczone dziecko. Nic cię nie obchodzi poza wygłupami. Czy choć przez chwilę pomyślałeś, co przeżywa teraz Millien? Kocha cię, a ty tak lekkomyślnie naraziłeś swoje życie. Nigdy nie wolno ci zostawiać Dara, a jeśli nie chcesz, by wystraszył ludzi, to karz mu się ukryć w pobliżu. Wtedy zawsze w porę zdąży cię ostrzec i pomóc.
Amarin odwrócił wzrok, zaciekawiony wszystkim, tylko nie tym, co mówi jego przyjaciel. Żeby chociaż na niego krzyczał, ale nie. On go spokojnie pouczał, jakby był małym dzieckiem. Ale w jednym miał rację. Nie pomyślał o Millien. O tej pięknej Anielicy, która od dwóch lat była jego dziewczyną. Kochał ją, powinien cieszyć się, że będzie mógł znów ją zobaczyć. Tymczasem nie pomyślał o niej ani w chwili, gdy Se’ale omal nie odebrały mu życia, ani potem. Po prostu o niej zapomniał.
- Pomyślałem o niej – skłamał. – I nie musisz mnie pouczać, nie jestem samobójcą.
- Naprawdę? Odkąd cię znam, odnoszę zupełnie inne wrażenie.
- To trzeba było mnie nie ratować! Miałbyś spokój i nie musiałbyś wlec mnie pijanego do Gildii, jak worek kartofli! Miasto byłoby całe i żadnemu biedakowi nie groziłoby spotkanie z ziemią, bo nie miałby się o kogo potykać! 
- Jak miło, że w ciszy i spokoju zajęliście się eskortą tych czworga w tej nawiedzonej przez Se’ale puszczy – przemówił Viden. Już z daleka słyszał krzyki Amarina.
- Wybacz, mistrzu – powiedzieli równo jego uczniowie.
- Mógłbym teraz przez godzinę tłumaczyć wam, czym powinniście się zająć, przemierzając teren wroga, ale wy i tak nie potraficie tego pojąć, więc chyba daruję sobie bezcelowe strzępienie języka.
Skruszeni chłopcy ze spuszczonymi głowami zeskoczyli z grzbietów harionów. Amarin ze wszystkich sił starał się nie przedrzeźniać Videna na głos. Miał już serdecznie dość pouczeń jak na jeden dzień. W przeciwieństwie do Eshana, który bardzo poważnie potraktował żartobliwe uwagi maga. Był teraz Cieniem, całą drogę tłumaczył elfowi coś, co w tym samym momencie sam zawalił. Zachowuje się tak samo bezmyślnie, jak jego przyjaciele. A przecież tyle się miało zmienić w najbliższym czasie. Odtąd należy do elity i choć wiele mu teraz wolno, równie wiele będzie się wymagać. Od Cienia oczekuje się rzeczy dla innych niemożliwych, zdolności przywódczych i sprytu, odpowiedniego zachowania w każdej sytuacji i bezbłędnej oceny w każdych warunkach. Na jego barkach spoczywają teraz losy całego królestwa. Nie, już nie chodzi o jedno królestwo, teraz odpowiada za wszystkich Isegrian.
            Ater, widząc przygnębienie pana, trącił łapą jego udo. Ciemne oczy wilka wyrażały ufność, bezgraniczną miłość i oddanie. Nirvin, nie chcąc być gorszy od jakiegoś kundla, również wsparł właściciela, potężnym ogonem uderzając w jego ramie.
~Nie jesteś sam – mówiły zwierzaki.
Eshan uśmiechnął się, masując obolały bark. Nie potrafił przetłumaczyć harionowi, że nie jest już mały i ma za dużo siły. Jeśli nadal tak będzie, Nirvin niechcący go połamie.
- Czeka nas długi marsz przez puszczę. Issmiro, moja Nithra może ponieść cię na swym grzbiecie – zaproponował Viden.
Dziewczyna z przerażeniem spojrzała na śnieżnobiałą, wielką bestię.
- Dziękuję, wolę się przejść – odmówiła.
- Nie musisz się jej bać. Nithra atakuje tylko wrogów, a ty nim nie jesteś, prawda? Poza tym, w Indenrow otrzymasz własnego hariona. Powinnaś poznać zwyczaje tych zwierząt i przyzwyczaić się do ich obecności…
            Podczas, gdy mistrz opowiadał przyszłym uczniom o tym, co czeka ich w najbliższych dniach, Amarin, udając, że palcami rozplątuje rudą grzywę Dara, przyglądał się przyjacielowi. Coś dręczyło Eshana. Elf miał nieodparte wrażenie, że to z jego powodu chłopak się zamartwia. Może nie powinien na niego krzyczeć? Eshan uratował mu życie. Bez wahania skoczył dla niego między Se’ali, gdzie sam mógł zginąć. A potem przez dwa dni opiekował się nim i dotrzymywał towarzystwa. Chyba zasłużył sobie na ochrzan ze strony przyjaciela. Skruszony pogłaskał jeszcze pysk Dara i ze spuszczoną głową zbliżył się do Eshana. Mag z fascynacją patrzył, jak Elf niepewnie podchodzi i odgarnia kosmyk czarnych włosów.
- Przepraszam cię – wyznał Amarin. – Masz rację, czasem zachowuję się lekkomyślnie. Nie powinienem na ciebie wrzeszczeć. Zwłaszcza, że... Zawdzięczam ci życie. Jeszcze raz, bardzo dziękuję. Jestem twoim dłużnikiem.
Nie zdążył podnieść wzroku, gdy znalazł się w ramionach Eshana.
- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił – usłyszał. – Jesteś moim przyjacielem i za tobą do samego Nicaana bym poszedł. Za Liemem również.
- Ale to Aidon jest bogiem śmierci – przypomniał elf.
- Wiem, ale jego się nie boję.
 
~ Słyszałaś!? On się mnie nie boi!
~ Aidonie, sam przyznaj, w porównaniu z Nicaanem jesteś potulnym, małym kocurkiem.
~ Nie zapominaj, że nawet najmilsze kocurki mają pazurki! Poza tym, skąd pomysł, żeby bać się boga mądrości? Ettariel, no sama przyznaj, że to dziwne.
~ Nicaan jest również bogiem prawdy i kłamstwa. I niestety, w tym drugim przerasta nawet nas.
~ Czasem lepiej umrzeć niż poznać prawdę – przyznał.
~ Sam widzisz, boją się go bardziej niż ciebie i mają ku temu dobry powód.
~ Tak. Ale ten dzieciak mnie popamięta!
~ Już się nie mogę doczekać! – zapewniła bogini.

 
Zawsze wiedział, że Amarin jest dla niego bardzo ważny, ale dopiero teraz pojął, ile naprawdę znaczy dla niego przyjaciel. Najchętniej już nigdy nie wypuszczałby go z objęć, aby móc zawsze go chronić. Niestety, musiał w końcu go puścić. Amarin jeszcze przez chwilę stał bardzo blisko chłopaka. Dobrze mu było w jego objęciach, czuł się w nich bezpiecznie. W końcu oddalił się do swojego Dara.
            Eshan wpatrywał się w plecy przyjaciela.
 ~Najpierw wszyscy, potem jeden? – powtórzył w myślach. ~Nie wiem, czy dam radę…

8 komentarzy:

  1. ah, czuję się zaszczycona XD. Twoje notki sprawdza mi się lekko i przyjemnie, więc problemu nie ma ^^.
    nie wiem zupełnie, co napisać na temat rozdziału.. mózg mi wyprało po Sylwestrze XDD. no, ale z tego, co pamiętam, jak ją sprawdzałam, to.. Eshan i Amarin cholernie do siebie pasują ;D. no, a te zwierzaki są fajne :). chciałabym takiego mieć, jeździłabym na nim do szkoły XDD.

    Ay

    OdpowiedzUsuń
  2. Eshan i Amarin powinni być razem. Wydają się być dla siebie stworzeni. :D To ja Eshan objął chłopaka... Ach.
    Rozdział pełen humoru.Lekki, przyjemny. :D
    Mina Eshana, kiedy dowiedział się kim być Cień, z pewnością była bezcenna.
    „- Ja wcale nie chodzę jak pijany! – zaprzeczył Amarin.
    - Masz rację. Zwisasz z burty, zanieczyszczając wody oceanów – poprawił.” haha. Też bym z pewnością zwisała. Mam chorobę lokomocyjną, to morką na pewno bym też miała.
    „- Nie – powiedział Amarin. Doskonale znał to spojrzenie pupila. – Oni nie są obiadem.
    Dar odwrócił pysk.” Już lubię Dara. Wszystkich ich lubię i czekam na ciąg dalszy. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. " ~Najpierw wszyscy, potem jeden? – powtórzył w myślach. ~Nie wiem, czy dam radę…" Eeee?
    Jak to tak? o.o
    A Hariony są milusie, też chcę takiego :33 Dasz mi, albo zrobisz? :D Będę grzeczna, obiecuję x.x
    I tekst o chodzeniu pijanym o toczeniu się i obiedzie był cudny xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieto, błagam zlituj się i napisz kolejny rozdział. Dopiero jest ich 6, a prolog był w czerwcu 2011 roku, a tu już, marzec. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sesja mi się skończyła, więc lada dzień powinna być notka. Zwłaszcza, że od dawna jest zaczęta. Przepraszam, obiecuję się poprawić!

      Usuń
    2. Trzymam za słowo. :)

      Usuń
  5. I dalej nic. :( Szkoda. W poniedziałek wyjeżdżam i nie będę mogła notki przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studia i praca pochłaniają większość mojego czasu. A jakby tego było mało, po prostu nie chce mi się pisać. Notka zaczęta od dawna, niestety, utknęłam w martwym punkcie. Nie potrafię sklecić kolejnego zdania. Jeśli do świąt nie odzyskam weny na to opowiadanie, zawieszę bloga na dłuższy czas, a obecne rozdziały po prostu znikną. Za pół roku i tak nikt nie będzie pamięta co się działo, więc historię zacznę potem publikować od początku. Na razie zajmę się drugim blogiem.

      Usuń