Notka niesprawdzana. Jak tylko zostanie zbetowana cichaczem ją podmienię ^^.
Eshan szedł powoli, kilka kroków za pozostałymi. Trzem
harionom pozwolono prowadzić, mając dzięki temu gwarancje, że nie wpadną w
żadną pułapkę. Chłopakowi nie chciało się wierzyć, aby potwory takie jak
Se’ale, kierujące się jedynie pierwotnymi instynktami bawiły się w coś tak
subtelnego jak zastawianie sideł. One nie czekały w spokoju na ofiarę, one ją
tropiły, atakowały i brutalnie zabijały. Spodziewał się ujrzeć ich raczej za
sobą, jako chmura czarnych płaszczy, przedzierająca się przez chaszcze z
obnażonymi pazurami. Ale przecież nie będzie się o to kłócił z Videnem, w końcu
to on tu dowodził.
~Nie. To ja jestem
Cieniem. Stoję ponad Videnem… - przypomniał sobie w myślach.
To stwierdzenie napawało go jeszcze większym niepokojem.
Jeszcze kilka dni temu nie był nawet pełnoprawnym Magiem! A teraz rangą
przewyższa własnego mistrza. Nie tylko mistrza, przerasta nawet królową!
Westchnął,
patrząc pod nogi. Słysząc to Ater podniósł łeb i nastawił uszu, jednak jedno
spojrzenie na pana wystarczyło, aby wrócił do własnego zadania. Skupił się na
zapachach niesionych przez powietrze i dźwiękach. Oczywiście nie tych, które
stwarzali dwunożni. Na trzaskające pod stopami ludzi i elfa gałązki oraz ich
rozmowę wilk przestał już zwracać uwagę, czasem tylko spoglądając na
właściciela upewniając się, iż ten niczego od niego nie oczekuje. Poza pilnym
rejestrowaniem otoczenia.
Eshan
podniósł wzrok, zatrzymując go na idącym z przodu elfie. Po raz kolejny
przypomniał sobie słowa Cienia. Już za pierwszym razem strach ścisną go za
serce, a przecież wtedy nawet nie znał ich znaczenia.
~Najpierw wszyscy, potem jeden ~ rozbrzmiał w myślach głos Agoana.
~Nikt nam nie broni mieć przyjaciół czy
zakładać rodziny, nikt też nie każe ukrywać tożsamości przed wszystkimi, ale… -
zawahał się na moment. – Ale musisz być świadom, że to nie oni będą
najważniejsi. Kiedy przysięgniesz bronić Isegrian nie będzie odwrotu. Teraz
mogłeś porzucić wszystko, cokolwiek robiłeś w Naomi i ratować przyjaciela.
Jednak jako Cień, nie wolno ci zostawić misji tylko dlatego, że ktoś bliski
ginie po drugiej stronie ulicy.
Nawet teraz poczuł wściekłość. Jak on mógł powiedzieć „tylko
dlatego”?! Jak, do cholery, mógł użyć tego zwrotu?! „Tylko dlatego”? Przecież
mówił o przyjaźni! O miłości! Czy Cienie pozbawieni są jakichkolwiek uczuć? Czy
on sam… też taki będzie? Kiedyś?
~ Porzucenie dobra
Isegrian dla ratowania tylko jednego, oznacza złamanie przysięgi. Taka sytuacja
może się nigdy nie zdarzyć. Niewiele jest misji tak ważnych, aby nie mogły
poczekać kilku godzin, czasem dni. Ale są takie, które każą ci ruszyć
natychmiast, bez pożegnania ani jakichkolwiek wyjaśnień. Każdy rozkaz jest
tajemnicą. Będziesz w stanie okłamywać wszystkich wokół? Wyjechać nagle, nie
wiedząc na jak długo?
Nie wiedział. Nie wiedział, czy potrafi tak okłamywać
Amarina, Liema, Milien albo własną matkę. Nie wiedział, czy tak po prostu
wyjedzie, nie pożegna się choć będzie miał tę świadomość, że być może już nigdy
nie dane mu będzie ich ujrzeć. Więc co, skłoniło go do złożenia przysięgi?
Poczucie winy. Nie jego własne, oczywiście, a Amarina. Gdyby nie złożył
przysięgi, Cień by go zabił. Młody elf nigdy by sobie tego nie wybaczył.
~ Jako Cień
posiądziesz wiedzę i moc, którą będziesz mógł bronić przyjaciół. Ale przez
wiążące się z tym tajemnice możesz ich stracić.
Był tego świadom. Ani przez chwilę nie myślał, że
przyjaciele ucieszą się z jego wyboru. Przeciwnie, odwrócą się od niego. Zwłaszcza
Amarin, który nie kryje niechęci do zakapturzonych postaci.
~Cienie żyją samotnie.
Z własnego wyboru, a nie z rozkazu Bogów, jak ubzdurali sobie wieśniacy. Wcale
nie jesteśmy ich wybrańcami, przeciwnie. Jesteśmy zwykłymi pionkami, jedyny
nasz cel to chronić tych że wieśniaków za wszelką cenę. A w przeciwieństwie do
nich, nie możemy zwyczajnie stchórzyć, ukryć w mysiej dziurze i przeczekać
burze, o nie. My musimy walczyć, inaczej nasze życie zmieni się w koszmar.
Nie odwróci się od przyjaciół od tak po prostu. Teraz nie ma
wyjścia, mus kłamać. Ale wkrótce i tak ich drogi się rozejdą, prawda? Liem
zostanie Wojownikiem, Amarin będzie Magiem i ożeni z Milien. Coś zakłuło go w
sercu, choć zawsze wiedział, że się rozstaną. Takie po prostu jest życie.
Amarin był nieśmiertelnym elfem, a on i Liem ludźmi. Długa przyjaźń między tymi
rasami po prostu nie mogła istnieć.
~ Jako Mag zawsze
możesz nie wykonać rozkazu, oczywiście będzie za to kara, ale nie taka.
Rozkazów Cienia nie możesz sobie zlekceważyć.
A co, jeśli przyjdzie mu wybierać? Jeśli każą mu uciekać na
przykład z królem, albo jakimś księciem, a jego przyjaciele będą musieli
zostać? W eskorcie najznamienitszych osobistości zawsze był Cień…
Och, czym
on się teraz przejmuje? Złożył przysięgę, teraz za późno na żałowanie. Myślenie
o tym non stop w niczym mu nie pomoże, zwłaszcza, że rozważając wszelkie „za” i
„przeciw” dochodzi do tych samych wniosków za każdym razem.
Nie żałował
teraz, ani długo potem. To jeszcze nie był na to czas. Ale kiedy nadszedł,
Eshan żałował już wszystkiego…
***
- Może macie jakieś pytania? – zagadnął Viden. – W krótce
znajdziecie się w innym świecie, wszystko tam będzie dla was obce i nowe.
- Zgaduje, że najbardziej ciekawi ich sama magia –
stwierdził Amarin.
Mag zaśmiał się cicho i powiedział:
- Tak, magia jest naszą duszą. Kto raz uświadomi sobie jej
istnienie, nigdy nie zdoła zapomnieć. Utrata mocy byłaby po stokroć gorsza od
śmierci.
- Właśnie dlatego Bogowie to wykorzystali – dodał elf. –
Se’alom zabiera się magię.
- Kim właściwie są Se’ale? – zapytał Iastin.
- Już niczym – odpowiedział Viden. - Byli ludźmi, elfami,
aniołami. Nawet Coatlowie się w nich zmieniali. Kiedy już koniecznie musisz
przysięgać na Bogów, lepiej dotrzymuj słowa.
- Właśnie, oni nie lubią, jak bezkarnie się na nich
powołujemy i mamy to gdzieś. Stworzyli nas i należy im się szacunek –
przypomniał Amarin. – Jeśli przysięgasz na nich, wiąże cię klątwa Se’ala.
- Więc oni wszyscy… - zaczął Yel. – To kara?
- Tak. Obecnie już tylko w jednym przypadku używa się tej
formy przysięgo.
- Cienie – dodał młodzieniec, którego czarne włosy skrywały
spiczaste uszy. – Paskudne typki. – Eshan drgnął. – Nie obowiązuje ich żadne
prawo, mogą bezkarnie cię zabić i nikt nie zapyta dlaczego.
- Nie jesteś obiektywny, Amarinie – oznajmił Viden,
ukradkiem spoglądając na drugiego ucznia. – To Cieniom grozi klątwa i nie
sądzę, aby cokolwiek innego lepiej trzymało ich w ryzach.
- Wiem, ale i tak lepiej trzymać się od nich z daleka.
- Skoro wyjaśniliśmy już tę kwestię, wróćmy do magii. Tak
jak wszyscy się od siebie różnimy, czy to wyglądem, czy charakterem, tak i
nasza magia jest jedyna i niepowtarzalna. Najpierw obalimy kilka mitów. Czy do
potrzebujemy wykuć się na pamięć formułki zaklęć? – zapytał i zaraz sam
odpowiedział: - Nie. Jest to jedynie przydatne, kiedy używamy mocy w
skomplikowanym celu. To jak pisanie, kiedy raz poznasz literki, nie musisz się
już za każdym razem zastanawiać, jak wygląda „a”. Po prostu piszesz. Tak też
działają zaklęcia. Mówiąc je, czy wykonując gest dłonią, moc automatycznie
uwalnia się i wykonuje wyuczone polecenie.
- Może zaprezentujesz? – zaproponował Amarin.
- Jak sobie życzysz. – Mag rozejrzał się, nim powiedział : -
Po prostu…
Gałęzie po ich lewej stronie połamały się z trzaskiem,
wirując przez moment w powietrzu. Cała czwórka podskoczyła, gwałtownie
spoglądając w tę stronę. Rozszerzone ze strachu źrenice szukały zagrożenia.
Puls i oddech przyśpieszył, byli gotowi do ucieczki.
- Gdyby ktoś śmiał mnie zaczepić, powiem, że tylko
przechodzę.
- Samo „po prostu” wystarczy – zapewnił Amarin.
Issmira odetchnęła z ulgą. Sztuczka na pewno przydatna, ale
mógł ich ostrzec!
- Jedyną wadą jest to, że muszę uważać, co mówię. Podobnie
jest z gestami. Trzeba z nimi uważać, bo możecie spalić własny domu, odganiając
muchę!
- Zapamiętam to sobie – zapewnił Cor.
- Moc każdego maga jest inna. I nie mówię o kolorach, bo
czasem są podobne. Zresztą, to można zmienić. Osobiście odradzam usilne
zmienianie barwy, ona sama dopasuje się do waszego charakteru. Moja jest złota
– powiedział Viden, tworząc kilka lśniących wstęg wijących się w powietrzu.
Nawet Issmira musiała przyznać, że wyglądały ślicznie. Ale
nic nie przekona jej do zmiany zdania, magia to śmierć. Wygląd się nie liczy.
- A moja fioletowa – dodał Amarin, unosząc dłoń. Moc
zalśniła wokół niej.
Wszyscy zatrzymali się naglę. Elf aż zaniemówił. Nawet Dar
przystaną, zaciekawiony przekrzywił łeb i wpatrywał się w rękę pana. To
zdecydowanie nie był fiolet. Viden tylko przez chwilę był zaskoczony.
Ciemnoniebieskie jak wody oceanu drobinki magii leniwie wirowały przy skórze jego ucznia.
- Jak… - Tylko tyle elf zdołał z siebie wydusić, widząc nową
barwę własnej mocy. Głęboki kolor był zachwycający i jakby znany, ale zupełnie
nie rozumiał czemu się zmienił.
Eshan
dopiero po chwili zauważył, że przyjaciele na moment przystanęli. Zbliżył się
do Amarina i chwycił jego nadgarstek, chcąc przyjrzeć się z bliska. Ich
spojrzenia spotkały się. Zaskoczenie malujące się na twarzy przyjaciela zaniepokoiło
młodego Ciania.
- To tylko moc – powiedział.
- Tak, wiem – zapewnił, wyrywając dłoń i rozpraszając magię.
– Lepiej chodźmy dalej.
Viden uśmiechną się lekko.
- Jak mówiłem, - kontynuował, - ona sama dopasuje się do
was. Jeśli wy się zmienicie, jej kolor również. Atak Se’ali bez wątpienia nie
był miłym przeżyciem, być może dlatego moc Amraina zmieniła kolor.
Elf już go nie słuchał.
~ Jego oczy… To kolor
jego oczu! Ale dlaczego? – powtarzał w myślach.
Miał tylko nadzieję, że Eshan nie zauważył tego wcale nie
drobnego podobieństwa. Stali blisko siebie, w dodatku czar był na wysokości
oczu maga. To nie mogło być przewidzenie, jego moc naprawdę przybrała tę samą
barwę, co tęczówki przyjaciela.
***
Zwinniejszy
od elfów, szybszy od harionów, skrzydlaty jak anioły i silny jak coatl. Savareal,
rasa idealna. Suną bezgłośnie w ślad za ludźmi, niewyczuwalny dla wrażliwego
węchu wilka. Nawet hariony były bezbronne, w końcu opierały się na wyczuwaniu
magii. A on był jej pozbawiony. Nie jak Se’ale, których głód mocy jest wyraźny
jak sama moc. On nigdy nie miał mocy, był jedyną inteligentną istotą, która
narodziła się pozbawiona jakichkolwiek śladów magii. A mimo to potrafił jej używać.
W ułamku sekund zmieniał kształt, zbyt szybko, by ktokolwiek dostrzegł moc. Za
to siła, szybkość i rozwinięte zmysły czyniły z niego najlepszego, cichego
zabójcę. Nawet bogowie o nim nie słyszeli, obwiniając o zbrodnie Se’ale, akurat
ten jeden raz, zupełnie niewinne.
Staną
opierając jedną dłoń o pień drzewa. Zobaczą go? Musieliby się odwrócić, a nim
to zrobią, on skryje się wysoko wśród gałęzi, nie czyniąc przy tym
najmniejszego szmeru. Uśmiechną się do własnych myśli. Magowie nie mieli szans
się z nim równać, mógłby zabić ich wszystkich, a oni nawet nie zorientowaliby
się kiedy i skąd przyszła śmierć. Długi, silny ogon zakołysał się tuż nad
ziemią. Czerwone jak u bestii oczy zalśniły niebezpiecznie i już go nie było. W
dwóch skokach był na gałęzi, jak dziecko las kucał wysoko nad ziemią, bez
cienia lęku. Ukryty przez liście wyszczerzył kły, płasko kładąc uszy.
- Aidon… - wysyczał.
Pazury zacisnęły
się, a ogon groźnie kołysał się za nim. Wyszczerzył kły i zawrócił. Władca się
wścieknie.
***
Viden snuł
swoje opowieści, pozwalając uczniom odpłynąć myślami. Młody Cień miał mnóstwo
powodów do niepokoju, a elf nadal pozostawał w szoku po tej drobnej zmianie.
Dał im więc czas. Ich nowi towarzysze zafascynowani słuchali jego słów,
wyobrażając sobie wydarzenia minionych epok, które tak szczegółowo opowiadał.
Powietrze
zafalowało w wyczuwalny tylko dla harionów sposób. Nawet nie drgnęły, nauczone
nie zdradzać bogów. Jeśli zechcą, sami się ujawnią.
- …Aby zapobiec dalszym rozlewom krwi, zawarto pakt – mówił
mag. – Bogowie objawili się swoim ludom nakazując przyłączenie się do niego.
Ettariel wybuchła
śmiechem.
- Ha ha ha, doprawdy,
nie musisz się śmiać za każdym razem, gdy to usłyszysz – powiedział Aidon.
- Ale to było
śmieszne! – broniła się bogini, unosząc się nad głowami ludzi.
- Bogowie wtrącili się w sprawy śmiertelników? – spytała
Issmira, niedowierzając.
- Tak – zapewnił Viden. Przemilczał jednak fakt, że to z ich
powodów wcześniej trwała najkrwawsza z wojen w historii ich świata. – I do dziś się wtrącają. To oni powołali
Cieni, aby strzegli paktu i walczyli w obronie wszystkich Isegrian.
- A biedacy mdleją na
widok Aidona! – wtrąciła Ettariel, choć z oczywistych powodów, poza Aidonem i
harionami, nikt jej komentarzy nie słyszał.
- Mdleją, mogli by od
razu zawału dostać! Przecież jak ten idiota mnie wtedy zobaczył, trzy razy
stracił przytomność! Co z niego za król, skoro własnego stwórcy się bał?!
Wesoły śmiech bogini
rozbrzmiał w lesie.
- A potem cię błagał,
byś nie zabijał swojego wiernego i uniżonego sługi.
- Wtedy naprawdę
miałem ochotę to zrobić. Nie dał mi dojść do słowa! Cholerne anioły.
- Mogłeś stworzyć ciut
milszą rasę, Aidonie.
- Żadnemu z nas nie
udało się stworzyć „miłej” rasy.
- Ale jeśli wszystkie kraje dołączyły do paktu, to z kim
mieli walczyć? – spytał Cor.
- Niechęć elfów do aniołów sięga zamierzchłych czasów. I
choć obecnie nie znane są powody ogólnej wrogości, ona sama przetrwała do dziś.
Tylko dzięki Cieniom nie doszło do starć – oznajmił Viden. – Wtedy faktycznie,
nie mieli z kim walczyć. Ale jak już wspomniałem, teraz trwa wojna.
- Z kim? – spytał Yel.
- Nie wiemy – odpowiedział Amarin. – Cienie biegają bo całym
świecie, non stop ktoś znika, giną niewinni ludzie, spalone zostają całe
wioski. Władcy są bezradni, ktoś napada ich królestwo, a oni nie wiedzą skąd
przyjdzie kolejny atak.
- Cienie też nie wiedzą?
- Nawet my nie wiemy –
przyznał Aidon, ze złością.
- Może i wiedzą, ale nic nam nie chcą powiedzieć.
- Cienie wiedzą tyle co i my – zapewnił Viden. - Ktoś zgromadził
Se’ali i stworzył z nich armię. Ale dlaczego mu służą? Jedyne, czego te potwory
mogą pragnąć to skrócenie ich żywota. A tego nikt nie może zrobić.
- Są nieśmiertelne? – spytał Iastin.
- Tak. To jedyne w pełni nieśmiertelne istoty. Można zadać
im ból, ale nie zabić.
- I kiedyś byli Cieniemi – przypomniał Yel.
- Klątwa Se’ala powstała na długo przed powołaniem Cieni –
powiedział Viden. - Większość z nich nigdy nie miała z nimi styczności.
- Nie wiesz ilu Cieni złamało przysięgę – wtrącił Amarin. -
Równie dobrze to oni mogą nas teraz atakować.
- Rozumiem twoją nienawiść do Cieni, wszak jesteś elfem, ale
nie zniechęcaj do nich naszych nowych Isegrian. Niech sami ich ocenią.
- Jak chcesz, mistrzu. Wyrażam tylko swoje zdanie.
Issmira zastanowiła się chwilę, przygryzając wargę.
- Czemu ich nienawidzisz? – spytała.
- Bo przed nikim nie odpowiadają, nikomu nie służą i nikogo
nie słuchają. Są sami sobie władcami i wszyscy muszą być im posłuszni, zawsze
wierzyć w ich osądy bez względu na to, jak bardzo są absurdalne i czy poparte
jakakolwiek logika.
- A w skrócie, bo powołał ich Aidon – wtrącił Viden.
- To też.
- A nie mówiłam? –
spytała Ettariel. – Nikt cię nie lubi!
- Anioły mnie kochają!
- I dlatego trzęsą
gatkami na twój widok? Boją się! A skoro tak, muszą cię nienawidzić.
- Masz pokręconą
logikę. Jestem bogiem śmierci! – przypomniał Aidon. - Muszą się mnie bać!
- Powołał ich, by nas chronić, prawda? – spytał Iastin,
chcąc się upewnić. Viden skinął głową, więc kontynuował: - Czemu go… - szukał
przez chwilę właściwego określenia.
- Nienawidzę? – podsunął elf. – Aidon zabił Elirenę.
- Kim ona była? – spytał Yel.
- Boginią, która stworzyła elfy – wyjaśniła Iss. - Nawet
takich rzeczy nie wiesz?
Cor zgromił dziewczynę wzrokiem. Niby skąd jego przyjaciel
miałby to wiedzieć? Większość ludzi z Aslary już dawno uznała, że bogowie ich
opuścili, skazując na łaskę duchów z Pustej. Yel spuścił głowę, zawstydzony, a
kolor jego twarzy upodobnił się do barwy czerwono-rudych włosów.
Las, gęsty i ciemny
skończył się nagle, a przed nimi ukazał się piękny widok szumiącego morza i
pieniących się fal, uderzających o brzeg. Pusta kończyła się niemal równo z
linia brzegową, pozostawiając plaży jedynie metr czy dwa piasku, dzielący ich
teraz od niebieskich wód. W oddali dostrzegli statek z opuszczonymi żaglami, a niedaleko
brzegu unosiły się dwie łódki, które miały zabrać ich na pokład. Widząc ich
marynarze przypłynęli bliżej, choć osobiście ani myśleli postawić stopy na
suchym lądzie. Kto wie, jakie licho czai się w tej przeklętej puszczy?
No, sama bym się bała Aidona, skoro taki straszny xd
OdpowiedzUsuńJacyś Savareal'owie, tworzysz kompletnie nowy świat!
I coś dawno cię nie było... D: Mam nadzieję, że następnym razem nie będzie takiej długiej przerwy
"~ Jego oczy… To kolor jego oczu! Ale dlaczego?" Czyżby uczucia Amarina uległy zmianie i skierowały się na Eshana? Jak się dowie, że jego przyjaciel jest tak przez niego znienawidzonym Cieniem będzie wściekły. Może się odwrócić od niego. A wtedy obaj będą cierpieć.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Eshan nie zastanowił się zbyt dobrze nad wyborem funkcji Cienia. Co zrobi w momencie, kiedy Amarin będzie potrzebował pomocy, a on będzie musiał go zostawić i wykonać powierzone zadanie, które nie będzie mogło czekać. Czuję, że przed oboma są trudne chwile.
To teraz czeka ich podróż statkiem. :D
Chcesz dowiedzieć się co inni sądzą o Twoim blogu? A może chcesz zostać jednym z oceniających?
OdpowiedzUsuńByło już naprawdę wiele ocenialni yaoi, jednak żadna długo nie pożyła. Pomóż stworzyć nam coś trwalszego!
http://yaoi-shelf.blogspot.com